Podłączam się pod ten temat, bo zaczął go Sh(.)(.)ters, a tak się złożyło, że jeżdżę jego ex-autkiem.
A było to tak ... odebrałem 3 dni temu autko od mechaniora i wszystko było pięknie. ( Nie licząc tego, że mu się zerwała linka w drzwiach od kierowcy :/ ) Do dzisiaj... Już od samego rana dziwnie mi się samochód zachowywał, nie odpalił za pierwszym razem, tzn odpalił pokręcił słabo i padł. Potem było jeszcze gorzej, zgasł mi podczas jazdy kilka razy, w końcu się rozgrzał chyba, i mimo, że obroty miał cały czas za niskie to przynajmniej nie padał tak bezczelnie.
Silnik pracuje nierówno, i nawet taki laik jak ja jest w stanie to dostrzec.
Nie ucieszyłem się, ale najdziwniejsza rzecz dopiero miała się zdarzyć. Otóż ... jak podjeżdżałem na parking pod domkiem, na 2 biegu i nagle silnik zaczyna mi wyć, wbija się na wysokie obroty i mogę sobie machać pedałem gazu w tę i z powrotem zero jakiejkolwiek reakcji. Wyje tak, że mój brat się pyta: Czy on zaraz wybuchnie? ( Najgorsze, że wcale nie jestem przekonany że tak nie zrobi ) Lekko spanikowany po prostu przekręciłem kluczyk i go zgasiłem. Po odpaleniu chodził słabo, ale bez żadnych wariacji. No i za jakiś czas, gdy się przemieszczałem do dziewczyny dał ripley. To samo.. jadę sobie normalnie, a tu nagle zaczyna wyć i dostaje świra, nie reaguje, dopiero kuracja kluczykiem i ponowne odpalenie daje efekty.
Jestem lekko zirytowany, bo ciągle jeszcze się samochodem nie najeździłem, cały czas coś nie tak
... ale im więcej problemów z nim, tym bardziej chcę go doprowadzić do stanu normalności. Szukałem na forum takiego objawu jak u mnie, ale nie znalazłem. Mam nadzieję, że ktoś będzie w stanie mi pomóc. Pozdrawiam.